Wszyscy wściekli i oburzeni wyjeżdżamy do Raszowa – tam zamek chłopski. Tym razem ja kategorycznie odmawiam zwiedzania. Zapakowana bezczelnie do ciuchcio-traktora wjeżdżam na górkę, siadam na ławce i w ciszy i spokoju oczekuje moich rodzinnych globtroterów.
Skąd inąd zamek piękny, naprawdę robi wrażenie, u nas takich nie ma. Tomek zaopatrzony w łuk i strzały poprzysięga , że to jest ostatni zakup, teraz tylko kupi coś dla dziadzia.
Wracamy na Camping Wampira (dosłownie) w Branie. Prowadzi go holenderka i łupi, że aż, a do tego uczynna i pomocna jak niektórzy koledzy w mojej pracy – wielka europejka – mam ją w d....., kocham Rumunów. Cytat z namiotu obok (młodzi Polacy) „babę porąbało, 25 leji za grilla, 12 leji za garść węgla i 40 za zagrożenie pożarowe. To ja k..... połowę Rumuni już bym spalił.
Pakujemy naszą „17” i dalej, byle dalej od tego babo-wampira.