Jedziemy do Medias – tam śpimy (ot taki plan!) po drodze (ha ha ha drodze) natychmiastowa weryfikacja – może się uda do Cluj Napocca (jakieś 60km bliżej).
Oznakowanie Rumuńskich dróg? – brak, ale zmieniłam zdanie na temat Rumunów, przestaje się ba, a zaczynam ich uwielbiać. Życzliwości i chęci pomocy powinniśmy się od nich uczyć! W jednej wsi zapytaliśmy o drogę, znaleziono bohatera, który po angielsku znał dwa słowa – ale znał i cała wieś dawaj tłumaczyć – nawet moje dzieci w szoku, może się czegoś nauczą.
Cały dzień w samochodzie, żyć się odechciewa, niby do przejechania paredziesiąt kilometrów, ale po czym? Maciek się zastanawiał dlaczego automapa na Rumunię mu nie działa, to ja się pytam jakie drogi mieliby tam zaznaczyć.
Dojechaliśmy do Cluj-Napoca – takiego maszkaronu architektury nie widziałam jak żyję – miasto betonowa płyta (bloki, bloki i blokowiska), a podobno wielki ośrodek studencki (prawie jak Kraków, a że prawie robi wielką różnicę!!!). Jedziemy dalej na camping w Gilau i tam całkowicie puściły mi nerwy więc więcej nie piszę, bo cenzura zabrania. Jedno jest pewne dzieci i mąż są genialne!